Prawnicy w filmach

Doszedłem do wniosku, że pytanie mnie o to, czy oglądam filmy i seriale o prawnikach, to wyróżnienie. Skoro nie ma pytań o oglądanie „Szybkich i Wściekłych” z powodu bycia kierowcą, „Piratów z Karaibów” po wakacjach na Mazurach, a serii o rolniku, który szuka żony, po powrocie z działki pod miastem, to jednak ten zawód musi fascynować.

Tak jak inż. Mamoń – nie przepadam za polskimi serialami o prawnikach. Z jakichś nieznanych mi powodów, scenarzyści do tego stopnia wykoślawiają to, co się naprawdę dzieje w sądzie czy kancelarii, że oglądanie tego jest ponad moje siły. Nie chodzi przy tym o niedokładne przedstawianie procesów sądowych czy pracy adwokata. Chodzi o takie zaakcentowanie pewnych elementów, żeby były i atrakcyjne dla widza i mniej więcej zgodne z rzeczywistością. Tego nie ma. A dziwi mnie to o tyle, że sala sądowa jest niczym teatr z – nader często – „tym dobrym” i „tym złym”, emocjami, pieniędzmi, seksem, walką interesów. Niektóre sprawy to gotowy scenariusz. I to z dowolnego gatunku.

Pewien fragment naszej pracy zawodowej świetnie pokazuje film „Sędzia” (The Judge), gdy syn-adwokat, walczy z ojcem-sędzią-oskarżonym (którego broni) m.in. o to, czy może ujawnić fakty przemawiające na jego korzyść w procesie o zabójstwo, gdy jednocześnie te same fakty mogą rzucić się cieniem na ocenę wcześniejszego życia i kryształowy wizerunek klienta. Co ważniejsze – domniemany wstyd czy życie na wolności? Wygrana tu i teraz, czy konsekwencje tej wygranej.

Kilka recenzji tego filmu, skupiało się na tym, że „to już było”. Walka ojca z synem, typy postaci, gra Roberta Downey’a Jr itd. Może i tak. Mnie jednak zapadły w pamięć dwa fragmenty. Po pierwsze walka pomiędzy obrońcą, który chce uchronić klienta od wieloletniego skazania czy kary śmierci (ostatecznie to USA), a klientem, który woli zginąć, niż żyć w niesławie po przekreśleniu jego dorobku. A po drugie, emocjonalna reakcja jednego z adwokatów na błędy popełniane przez drugiego. Schemat „uczciwy, poczciwy, niezbyt doświadczony adwokat z małego miasta” kontra „zły, skuteczny cynik z wielkiej kancelarii” został tym zaburzony. Bo Hanka Palmera denerwuje to, że jego ojciec jest źle broniony. Że praca obrońcy jest źle wykonywana. Że zadawane są złe pytania. Można się w tym doszukiwać troski o ojca (pomimo manifestowanej nienawiści), szukania przebaczenia, czy innych typowych wyjaśnień. Lecz ja tam widzę, złość z powodu złego wykonywania pracy prawnika. Skąd taki wniosek? Bo mam tak samo. I inne koleżanki i koledzy po fachu, którzy wyróżniają się w tym zawodzie, też. Wiele razy słyszałem głosy oburzenia czy poirytowania, nawet gdy to nie dotyczyło sprawy opowiadającego. A chodziło „tylko” o to, że coś, co można było zrobić dobrze – nie zostało tak zrobione. Zdaje się, że to cecha ludzi, którzy żyją tym, co robią. I którzy osiągają sukces. Bo to Ci sami ludzie.