4 listopada zaczęto na poważnie: „Takich konsekwencji pomstowania na feministki przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik raczej się nie spodziewał. Bardzo prawdopodobne, że wkrótce ze swoich tez na temat tego, iż pedofilię wśród księży wywołują rozbite rodziny będzie musiał tłumaczyć się przed sądem. Pozew przeciwko hierarsze wkrótce trafić ma do Sądu Rejonowego Wrocław-Śródmieście. Jego złożenie zapowiada kielecka działaczka feministyczna Małgorzata Marenin. Szefowa lokalnego stowarzyszenia Stop Stereotypom i przewodnicząca świętokrzyskich struktur Twojego Ruchu oskarża abp. Józefa Michalika o to, iż w homilii wygłoszonej podczas mszy z okazji 90. urodzin kard. Henryka Gulbinowicza pomówił ją i naraził na utratę zaufania potrzebnego w prowadzeniu działalności publicznej – donosi „Gazeta Wyborcza”. źródło.
Zgodnie z art. 212 kk pomawianie narażające na utratę zaufania (w skrócie) jest przestępstwem. W takiej sytuacji nie składa się jednak pozwu, lecz akt oskarżenia. Na to, że jest to sprawa karna wskazuje także późniejszy wywiad, jaki – temu samemu portalowi – udzielił pan profesor Filar. Pan profesor wprawdzie dość jednoznacznie stwierdził, że tego rodzaju akt oskarżenia nie ma żadnych szans powodzenia, co nie przeszkodziło jednak pytać redaktorowi, czy tego rodzaju akcja – w razie jej rozpowszechnienia – nie zaszkodzi finansowo kościołowi. Profesor odpowiedział negatywnie, lecz pominął pewną drobną kwestię.
Oczywistym jest, że abp Michalik zostanie uniewinniony. Stanie się tak dlatego, że nie powiedział on (ani nie zasugerował), że to dzielna pani Marenin jest przyczyną pedofilii, więc nie może ona czuć się pokrzywdzoną. Wbrew temu co tak zgrabnie napisał pan Noch cytowany na początku, arcybiskup nie będzie też musiał się tłumaczyć ze swoich słów. Co więcej – może je podtrzymać – precyzując jedynie, że nie miał na myśli pani pokrzywdzonej. (Już widzę te nagłówki „Sąd uznaje, że abp miał rację”.)
Owa wspomniana wcześniej drobna kwestia to pytanie – a kto za to zapłaci? Za wniesienie aktu oskarżenia płaci pani Marenin. (Może i Feminoteka się dorzuci – wszak popiera akcję).
Jeżeli arcybiskup zostanie uniewinniony wówczas oskarżyciel pokrywa także koszty jego obrońcy. Cała wielka akcja mająca zatem „piętnować katabasów” – jak raczył się wyrazić pewien „obrońca krzywdzonych dzieci” – sprowadziłaby się do wzbogacenia kilku(nastu/dziesięciu) adwokatów. Oczywiście osobiście popieram wszelkie działania mające na celu wzbogacenie kolegów i mnie, lecz nie o to chyba chodzi.
A celem tego wpisu jest wskazanie, że jeżeli chce się osiągnąć jakichś cel (jaki by on nie był), najpierw należy go zdefiniować, a następnie wymyślić, w jaki sposób najlepiej to zrobić. Akcja pani Marenin i środowisk ją wspierających, poza „zrobieniem rozróby”, nie ma żadnego sensu i naraża ją tylko na idiotyczne wydatki. Jednocześnie daje broń do ręki tzw. środowiskom prawicowym. O ile bowiem ten proces się zacznie, uniewinnienie abp Michalika z pewnością zostanie odtrąbione jako zwycięstwo konserwatywnego światopoglądu, ochrony rodziny itd. choć w istocie nie będzie z nim miało nic wspólnego.
Po raz kolejny polskie emocjonalne nastawienie do świata skutkuje idiotycznym, emocjonalnym atakiem, który nie tylko nie ma nic wspólnego z rozwiązaniem prawdziwego problemu, lecz nawet nie jest w jego pobliżu. Ale to tak miło pomachać szabelką.