Kiedy życzenia się spełniają…

Wśród życzeń składanych w środowisku prawniczym czasem pojawiają się winszowania: „bogatych i mało wymagających klientów”. Choć życzenia mają to do siebie, że rzadko się spełniają, a jeśli już – to po wszystkim okazuje się, że lepiej było po staremu – w tym rzadkim wypadku jest inaczej. Istnieją sprawy, które przyjmujemy chętnie, tanio i bez głębszego namysłu, bo szanse wygranej są na tyle duże, że nie warto się zastanawiać. Chodzi o fundusze sekurytyzacyjne i inne wynalazki świata finansjery zajmujące się skupywaniem i egzekucją zadłużeń.

Fundusze sekurytyzacyjne to podmioty, które – w uproszczeniu – skupują długi innych, a następnie próbują dochodzić ich w sądzie. Aby „kupić dług” należy dokonać tzw. przelewu wierzytelności. Przelew wierzytelności, o którym tu mowa, jest regulowany przepisami kodeksu cywilnego i polega (w uproszczeniu) na tym, że w umowie łączącej Iksa (dłużnika) z Ygrekiem (wierzycielem) zmieniamy Ygreka na Zetowski (Nie)standaryzowany Fundusz Sekurytyzacyjny Zamknięty/Otwarty (tak się te fundusze nazywają – prawdopodobnie istnieje jakiś wewnętrzny konkurs na najdłuższą nazwę).
Konsekwencją tego jest, że wierzycielem, któremu należy oddać pieniądze staje się Zetowski NFSZ. Kolejną konsekwencją jest to, że dłużnik ma przeciwko wierzycielowi wciąż te same zarzuty, które miał przeciwko poprzedniemu wierzycielowi. Możńa zatem powoływac się na niewłaściwie wykonaną umowę, dokonywać potrącenia itd. itd. jest to bowiem wciąż ta sama umowa (a właściwie ten sam stosunek prawny), która obowiązywała wcześniej.

Wydawałoby się, zatem, że sprawa jest prosta i oczywista. Pieniądze oddać trzeba, tyle że komu innemu. W praktyce jednak procesy wytaczane przez fundusze sekurytyzacyjne bardzo często kończą się przegraną tychże funduszy.

Okazuje się bowiem, że przed sądem fundusze mają ogromne problemy z udowodnieniem, że rzeczywiście dług kupiły. Jakiś czas temu mieliśmy do czynienia ze sprawą, w której abonent kwestionował wysokość faktur twierdząc, że jego telefon nie działał i nie widzi powodu do płacenia. Przedłożył szereg kopii reklamacji i twierdził, że nie zapłaci, bo nic w zamian nie dostał.
Fundusz sekurytyzacyjny domagał się zapłaty za kilka faktur, klient zaś zgłaszał swoje reklamacje. Fundusz odpisał, że nie jest w stanie ustosunkować się do tych zarzutów i żeby zapytać operatora, który dług sprzedał. A operator odpisał, że: „dane, o które wnioskuje sąd są objęte tajemnicą telekomunikacyjną i nie zostaną udostępnione”. Sędzia – po przeczytaniu na sali pisma – oznajmił, że jeśli to taka tajemnica, to on nie widzi powodu, dla którego pozwany ma cokolwiek płacić. Bo sąd może zobowiązać kogoś do spłaty, ale wcześniej musi być przekonany, że roszczenia są zasadne.

Podobnej odpowiedzi udzielił pewien bank. Gdy sąd – na żądanie funduszu – zwrócił się do niego z pytaniem o kwotę zadłużenia – bank odpisał dość niegrzecznie, ze nie będzie niczego ujawniał, bo nie. Pan sędzia z wrodzonym (i powszechnie uwielbianym) sarkazmem skomentował, że on w takim razie też nie będzie niczego zasądzał. Jak powiedział, tak i zrobił.

Skąd takie przypadki? Po pierwsze z dość rygorystycznego traktowania tajemnicy telekomunikacyjnej czy bankowej, po wtóre zaś dlatego, że wierzyciel, sprzedawszy dług, nie jest kompletnie zainteresowany tym, czy dług zostanie ściągnięty czy nie. On swoje pieniądze dostał i ma ciekawsze rzeczy do robienia.

Gdyby zatem zdarzyło się Państwu, że zjawicie się w kancelarii lekko zawstydzeni tym, że nie płacicie długów (choć zaręczam osobiście, że częściej słyszę wyrazy zdumienia, gdy ktoś spłacił nienależny dług. Brak spłaty jest dla nas całkowicie normalny – no chyba, że chodzi o pieniądze należne kancelarii – wówczas to zachowanie ociera się o zdradę stanu) i poprosicie w związku z tym o radę, a zaczniecie być traktowani niczym sama królowa Elżbieta, to dzieje się tak nie dlatego, że mecenas się pomylił, co do tego z kim rozmawia, ale raczej dlatego, że już widzi zarobione pieniądze na swoim koncie. Fundusze sekurytyzacyjne słyną bowiem także z tego, że egzekucja przeciwko nim toczy się bardzo szybko, a pieniądze są na koncie w ciągu góra 2 tygodni.