Jak sędzia CBA podpadła

„- Naruszono godność i powagę sądu – uważa szef CBA Paweł Wojtunik po decyzji sądu umożliwiającej marszałkowi woj. podkarpackiego opuszczenie aresztu po wpłaceniu 60 tys. zł poręczenia majątkowego” – relacjonuje Gazeta Wyborcza.

Jak wynika z dalszej relacji: „- Mamy wątpliwości co do decyzji umożliwiającej opuszczenie aresztu przez marszałka województwa podkarpackiego po wpłaceniu nieadekwatnie niskiej kwoty w kontekście zachowania sądu podczas posiedzenia aresztowego – mówi rzecznik CBA Jacek Dobrzyński. I wyjaśnia: – Naszym zdaniem sposób, w jaki została podjęta i zakomunikowana decyzja, narusza powagę i godność sądu. Dlatego szef CBA Paweł Wojtunik skierował pismo w tej sprawie do ministra sprawiedliwości.”

No i konia z rzędem temu, kto zrozumie o co poszło?

Paweł Wojtunik przed objęciem stanowiska szefa CBA był wieloletnim funkcjonariuszem Policji. Można zatem z dużą dozą pewności stwierdzić, że nie chodzi o sam fakt zwolnienia z aresztu i ustanowienia poręczenia. Z pewnością nie raz i nie dwa zetknął się z decyzjami sądu, z którymi się nie zgadzał.

Wedle dalszej relacji Gazety niezawodny TVN24 podał, że chodzi o słowa pani sędzi: „podejrzany powinien być zadowolony”. Sądząc po komentarzach pod artykułem stacja ponownie trafiła w zapotrzebowanie społeczne, gdyż najwyższa instancja w postaci ludu pracującego miast i wsi zatrzęsła się z oburzenia zarzucając pani sędzi łapownictwo, kumoterstwo z podejrzanym i co tam jeszcze wrednego można wymyślić.

I nie warto byłoby może wspominać o tej historii (o której w poniedziałek nikt nie będzie pamiętał – chyba, że pan minister Gowin postanowi po raz kolejny zdobyć punkty w społeczeństwie plotąc bzdury na temat praktyki prawa w Polsce), gdyby nie pewien drobiazg.

Jestem całkowicie przekonany, że nie o to poszło. Bo „wstrząsające” zdanie pani sędzi to codzienność. W 99% przypadków sędzia po wydaniu orzeczenia zwraca się do oskarżonego, podejrzanego. To ostatecznie jego sprawa. To on jest sądzony i to jego – w głównej mierze – dotyczą decyzje sądu.

Czy oskarżony marszałek powinien zatem być zadowolony? Skoro groziło mu tymczasowe aresztowanie, a sędzia stwierdza, że jest niepotrzebne, bo wystarczy wpłata 60 tys. zł i może cieszyć się wolnością? Wprawdzie podejrzany nie przyznaje się do winy i zaprzecza zarzutom, to jednak o wiele łatwiej przygotować się do obrony w zaciszu domu niż w celi.

Nie rozumiem także zarzutu postawionego przez rzecznika prasowego CBA, że kwota poręczenia jest „nieadekwatnie niska”. Skoro zarzut dotyczy łapówkarstwa na kwotę „kilkudziesięciu tysięcy złotych” to oznacza to w tym kontekście zapewne od 40 do 80 tys. (Skoro łapówek miało być więcej, jedna wynosiła 30 a inne „kilka tysięcy”). A górna granica? W medialnym świecie pow. 80 tys. zapewne byłoby opisywane jako „prawie sto”.

Jeżeli mamy zatem zarzut na góra 80 tys. a poręczenie jest ustanawiane na 60 tys. – to śmiem twierdzić, że jest ono wygórowane. Tym bardziej, że kwota poręczenia nie ma nic wspólnego z karą, naprawieniem szkody, nawiązką czy jakimkolwiek innym środkiem odpłaty za przestępstwo, a ma jedynie zapewnić prawidłowy tok postępowania.

Pozostaje zatem pytanie – o co właściwie chodzi? Bo gdyby jednak okazało się, że o powyższe zdanie, wówczas szef CBA powinien zostać natychmiast zdymisjonowany za próbę wpływania na niezawisłe decyzje sądu. Bo kraj, w którym służby specjalne dyktują wyroki już przeżyliśmy. I wierzcie mi Państwo – nie chcecie do tego wracać.

Uzupełnienie – 29.04.2013r.

I wygląda na to, że służba specjalna próbuje wpływać na orzeczenia Sądu. Albo się komuś przewróciło w głowie, albo CBA bąbelki (znów) uderzyły do głowy.