Zdaje się, że mec. Agata Przybysz jest niewyczerpanym źródłem inspiracji. Choć ten wpis ma na celu także krótkie usprawiedliwienie się przed tymi z Państwa, których w przeszłości zniechęciliśmy do korzystania z naszych usług z uwagi na potencjalny konflikt interesów. Agata Przybysz i Marek Dębski są adwokatami. Są też parą. Mieszkają razem. Nawet kodeks karny uznaje ich za osoby najbliższe. (Istnieje wprawdzie teoria, że związek dwóch prawników nie może się udać, ponieważ wzajemna rywalizacja go zniszczy, ale może to nastąpi dopiero pod koniec sezonu).
Zgodnie z treścią § 22 pkt d) Kodeksu etyki adwokackiej: „adwokatowi nie wolno podjąć się prowadzenia sprawy ani udzielić pomocy prawnej, jeżeli zawodowy pełnomocnik będący dla niego osobą najbliższą prowadzi sprawę lub udzielił już pomocy prawnej stronie przeciwnej w tej samej sprawie lub w sprawie z nią związanej.”
Więc drodzy Państwo. Gdy mówię, że nie wezmę sprawy, ponieważ moja lepsza połówka była zaangażowana po drugiej stronie, to nie dlatego, że nie chcę. To dlatego, że nie mogę. A nie mogę dlatego, że nie chcemy, abyście się zastanawiali, czy nie jest przypadkiem tak, że wziąłem pieniądze od Was, a tak naprawdę robię, co mogę, aby to przegrać, bo przecież żona po drugiej stronie… I nie zależy to od poinformowania klienta o owym konflikcie interesów. Choć czasem wygodniej byłoby załatwić sprawę w ścianach kancelarii i choć czasem obie strony się na to zgadzają. Nie wolno i już. Parafrazując Emmę Wiklund z którejś części filmu Taxi: „Zasady etyki są czymś, czego się przestrzega, a nie czymś, z czym się dyskutuje”.
Zaufanie pomiędzy klientem a adwokatem jest tak ważne, że jego brak nakazuje nam wypowiedzieć pełnomocnictwo (§ 51 kodeksu etyki adwokackiej) i to bez dłuższego zastanawiania się. Spory prawne wiążą się z emocjami, pieniędzmi (i nierzadko seksem), więc mądrzy ludzie, którzy dawno temu wymyślali jak chronić klientów, doszli do wniosku, że od tych trosk należy odjąć zamartwianie się klienta o to, czy jego pełnomocnik nie gra na rzecz drugiej strony.
PS. Za tekst „nie możesz wnieść apelacji, nie masz nowych dowodów”, ten, kto konsultuje ten serial pod względem prawnym powinien stracić pracę. Ale wyjaśnianie dlaczego, byłoby nudne – więc poprzestanę na tym krótkim wyrażeniu oburzenia.
PS. 2. Tekst „nie możesz wnieść apelacji, nie przekonasz sędziów, że źle wszystko zrozumieli”, brzmi równie dramatycznie, a jest zgodny z realizmem. Przepraszam, że drążę, ale wciąż twierdzę, że da się zrobić w polskich warunkach dynamiczny serial o prawnikach, który nie będzie roił się od błędów merytorycznych.