Jak wybrać adwokata?

Jak wybrać adwokata?

Gdy już wiadomo, któż zacz ów adwokat (tych którzy nie wiedzą odsyłam tutaj) – pozostaje pytanie, jak wybrać tego, który jest najlepszy.

Jak to w życiu bywa, nie ma jednej idealnej recepty, tak jak nie ma jednej osoby, która spełni wszystkie stawiane przed nią wymagania.

Z punktu widzenia klienta problem polega na tym, że pracę danej osoby najczęściej można ocenić dopiero po jej zakończeniu. Pomimo tej trudności poniżej kilka uwag, które mogą być Państwu pomocne w wyborze.

1. Doświadczenie w prowadzeniu danej kategorii spraw.
Pytanie, o to ile adwokat prowadził spraw tego samego rodzaju pozwoli zorientować się co do jego doświadczenia w tej dziedzinie.

2. Umiejętność wyjaśniania sprawy
Przed zaangażowaniem kogoś do prowadzenia sprawy można (a nawet trzeba) poprosić o listę czynności, które będą podejmowane i wyjaśnienie ich celu. Umiejętność prostego wyjaśnienia, jak sprawę wygrać pozwala przypuszczać, że i przeciwnikowi (i sądowi) jasno zostanie wyklarowane, kto ma rację.
Oczywiście nie należy oczekiwać dokładnej „instrukcji obsługi sprawy”, a jedynie ogólnego zarysu.

3. Dociekliwość
Słyszy się czasem w branży prawniczej, iż „największym wrogiem jest klient” – nie chodzi przy tym o wzajemną niechęć pełnomocnika i klienta (ta bowiem powinna skutkować wypowiedzeniem stosunku pełnomocnictwa), lecz o zatajone przez klienta fakty, które zmieniają diametralnie obraz sprawy. Gdy zatem po przedstawieniu własnego opisu sprawy słyszycie państwo od adwokata szereg szczegółowych pytań – policzcie to za zasługę. Oznacza to bowiem, że 1) adwokat słuchał, co do niego mówiliście, 2) zrozumiał całą sprawę 3) zmierza do poznania wszelkich możliwych szczegółów, aby mieć pewność, jak się powinien zachować, aby wygrać.

Życzę powodzenia w wyborze!

Płomienne mowy na salach sądowych – powrót do przeszłości

Bez fanfar, gromów z niebios i politycznych kłótni w mediach nadszedł cichaczem 3 maja 2012r. A z nim kolejna zmiana kodeksu postępowania cywilnego. Co dziwne – temat rozpalający do czerwoności prawniczą stronę internetu, w ogóle nie przebił się do powszechnej wiadomości (choć wprowadzane zmiany są fundamentalne).

Poniżej kilka uwag na temat nowej procedury cywilnej.

Przepisy kodeksu postępowania cywilnego określają sposób działania sądu w sprawach cywilnych. Należą do nich m.in. sprawy o zapłatę, sprawy pracownicze, sprawy rodzinne, spadkowe, sprawy dotyczące nieruchomości itp. (Zmiany nie dotyczą procedury karnej – czyli tych spraw, gdzie prokuratura, policja czy inne uprawnione organy oskarżają o popełnienie przestępstwa/wykroczenia).

Od 3 maja wprowadzono m.in. następujące nowe zasady:
1) Powód w piśmie wszczynającym postępowanie powinien opisać stan faktyczny sprawy w taki sposób, aby wyczerpać go całościowo oraz powołać wszystkie niezbędne dowody;
2) Strona przeciwna (pozwany) w taki sam sposób powinna odpowiedzieć.
Co do zasady cały stan sprawy winien być sądowi znany po przeczytaniu tych dwu pism.

Dalsze powoływanie dowodów i składanie pism jest ograniczone (pisma wolno składać tylko na zarządzenie sądu, nowe dowody powoływać o ile stało się to konieczne dopiero w toku procesu, np. na skutek nowej, nie znanej wcześniej, argumentacji drugiej strony).

Oczywiście istnieją wyjątki i wyjątki od wyjątków, a na domiar złego przepisy zostały tak skonstruowane, że istnieje kilka wariantów ich stosowania.

Co się zmieni w praktyce:
1) Osobom bez wykształcenia prawniczego będzie trudniej samodzielnie wygrać w sądzie, ponieważ znajomość procedury i obycie z praktyką będą niezbędne już przy składaniu pozwu;
2) Prawdopodobnie wydłużą się rozprawy – skoro nie będzie można składać pism – strony będą dyktować do protokołu swoje stanowiska;
3) Tzw. prawda materialna (czyli to jak było naprawdę) będzie miała jeszcze mniejsze znaczenie niż dotąd – istotne będzie to, co strony powiedzą sądowi;

Czy wprowadzone przepisy przyspieszą postępowania? Moim zdaniem tak. Tyle, że kosztem zbadania istoty sprawy. Może to jednak znak czasów. Skoro przeminęły lata, gdy samochody naprawiało się samodzielnie w garażu, może nadszedł faktycznie czas pełnego „sprofesjonalizowania” spraw sądowych.
Jest tylko małe „ale”.
Komplikowanie procedury i jednoczesne obniżanie poprzeczki w dostępie do zawodów prawniczych (deregulacja ministra Gowina) nie może skończyć się dobrze dla klientów. I nie zmienią tego krzyki o „obronie interesów korporacji” tak powszechne w mediach. Od takich okrzyków wiedzy absolwentom nie przybędzie.

Kto z winy swej…

Gdy już wynaleziono koło i przyczepiono do niego silnik, okazało się, że maszyny, które zbudowaliśmy mogą być dla nas niebezpieczne. Pomimo coraz lepszych zabezpieczeń, stale poprawianych procedur i wdrażanych szkoleń wypadki zdarzają się i zapewne zawsze będą się zdarzać.
Wypadki – poza oczywistymi uszkodzeniami na zdrowiu oddziałują także na nasz stan majątkowy. Koszty leczenia, rehabilitacji, pieniądze, których nie zarobiliśmy wszystko to stanowi wymierne straty, które stały się udziałem osoby poszkodowanej. Oprócz tego istnieje możliwość żądania zadośćuczynienia za rozsławione przez amerykańskie produkcje filmowe „straty moralne”, zaś przekładając to na język polski – doznaną krzywdę.
Oczywistym jest, iż osoba poszkodowana jest zainteresowana uzyskaniem jak najwyższych kwot. Równie oczywiste jest, iż poszkodowani z zasady nie mają wiedzy, ani doświadczenia w temacie odszkodowań, co skutkuje korzystaniem przez nich z oferowanych przez innych odpłatnie usług.
Pytanie – ile to kosztuje?
Zanim zacznę szukać odpowiedzi, zapytam Państwa.
Czy zgodzilibyście się Państwo sprzedać komuś samochód – za pośrednictwem komisu – w sytuacji, gdy umowa stwierdzałaby, że:
1) komis ustala cenę auta, a właściciel nie ma na to żadnego wpływu;
2) komis zabiera 40% tak ustalonej ceny;
3) nawet jeśli sami znajdziecie kupca, komis zabiera 40% ceny;
4) nawet jeśli zerwiecie umowę, komis zabiera 40% ceny;

Nikt chyba nie wróżyłby długiej kariery tego rodzaju pośrednikowi.
Jak to się zatem dzieje, że licznie pączkujące kancelarie odszkodowawcze (nierzadko udające, że mają cokolwiek wspólnego z zawodami prawniczymi), stosując takie właśnie praktyki rosną jak na drożdżach? Jak to możliwe, że pacjentom po ciężkim wypadku, jeszcze w szoku na szpitalnych łóżkach podsuwa się do podpisania umowy z tego rodzaju zapisami?
Jest to oczywisty wynik braku regulacji w tym zakresie powodujący, że każdy może założyć działalność odszkodowawczą i NIKT nie ma nad tym żadnej kontroli. Możemy zadawać sobie pytanie – kiedy wolny rynek cudownie uzdrowi sytuację, możemy pisać mądre opracowania wyjaśniające zjawisko.
Tylko proszę pamiętać, że w tym właśnie czasie pokrzywdzeni w wypadkach oddają połowę należnych sobie pieniędzy komuś, kto wykorzystał doznany szok powypadkowy.

Gdy drzwi otwarte czas wybić okna – czyli rzecz o „deregulacji”

Dawno, dawno temu, gdy nie było facebooka i naszej klasy, gadu-gadu nazywało się SMS Express, a radcowie prawni zatrudnieni na podstawie umowy o pracę nie mogli jednocześnie prowadzić własnych kancelarii, absolwenci prawa walczyli o otwarcie zawodów prawniczych. Głównymi zarzutami kierowanymi pod adresem samorządów prawniczych były:

  • ograniczanie dostępu do zawodu poprzez promowanie członków rodziny osób już wykonujących zawód,
  • niejasne kryteria naboru, szczególnie tzw. pytania z wiedzy ogólnej, nie dotyczące prawa,
  • nadużycia podczas wstępnych egzaminów ustnych
  • Postulowano wówczas:

  • ograniczenie egzaminów wstępnych wyłącznie do tematyki prawniczej
  • zwiększenie ilości osób przyjmowanych na aplikacje;
  • Pominąwszy największych radykałów, nie kwestionowano w zasadzie tego, że absolwenci prawa nie są przygotowani do praktycznego wykonywania zawodu. Przyjęty model kształcenia zakładał bowiem zdobywanie wiedzy teoretycznej na studiach i niezbędnej praktyki podczas aplikacji.

    Wszystkie postulaty zostały spełnione.

    Egzamin wstępny to obecnie wyłącznie test z prawa, zrezygnowano z egzaminu ustnego, a ilość przyjmowanych na aplikację osób zależy od ilości uzyskanych punktów, a nie ilości kandydatów. Dodano ponadto możność podchodzenia do egzaminu zawodowego (końcowego) po wykazaniu się 5-letnią praktyką w zawodzie prawniczym, bez odbywania aplikacji.
    Absolwenci dostali więcej niż początkowo planowali.

    Jednakże hasło „otwarcie zawodów prawniczych” okazało się tak popularne, że wszyscy politycy wypisali je sobie na sztandarach. Ostatnimi czasy minister Gowin ruszył do boju z korporacjami. Przyjmując nominację zadeklarował swój zapał do „otwierania” naszego zawodu. Po około 2 miesiącach ktoś mu powiedział (co minister skwapliwie powtórzył w wywiadzie), że zawód prawniczy jest „otwarty”, a uzyskanie wymarzonego tytułu uzależnione jest wyłącznie od posiadanej wiedzy.

    I powstał problem. Jak wyważyć drzwi nie tylko nie zamknięte, ale wręcz otwarte na oścież. Gdy jest potrzeba, znajdzie się i sposób. Minister postanowił powybijać okna.

    Minister ogłosił „deregulację zawodu” poprzez skrócenie do lat 3 okres praktykowaniu, uprawniającego do podejścia do egzaminu zawodowego. Tym samym – o ile proponowana zmiana wejdzie w życie – ustawodawca obniży rangę aplikacji, stwierdzając ustawowo, iż nie ma znaczenia, czy ktoś 3 lata uczył się i praktykował jako aplikant, czy też był jedynie „zwykłym pracownikiem”.

    Wypada mi się zgodzić z ministrem Gowinem w pewnej podstawowej kwestii. Żaden prawnik nie zaproponowałby takich zmian jak on. Ale nie ze strachu. Ktoś, kto kończył studia prawnicze i podjął pierwszą pracę w kancelarii pamięta, jak niewielkie umiejętności praktyczne posiadał.
    Ktoś, kto prowadzi kancelarię, wie ile umieją studenci przyjmowani na staże, czy aplikanci tuż po rozpoczęciu aplikacji. I niestety nie posiadają oni umiejętności pozwalających im na samodzielne wykonywanie zawodu. Bo te umiejętności nabywają dopiero podczas aplikacji.

    A skoro o „pozytywnej szajbie” ministra Gowina mowa. Ciekaw jestem, czy odważy się on usunąć wszelkie ograniczenia dla tłumaczy przysięgłych. Wówczas wykonywanie zawodu byłoby możliwe po złożeniu oświadczenia, że dana osoba zna język obcy.
    Wolny rynek przecież to zweryfikuje. A że obcokrajowiec nie zrozumie? Cena wolnego rynku.

    Dobry adwokat – zły adwokat

    Kilka dni temu usłyszałem niezwykły komplement. Zadowolony klient po wyjściu z sali i krótkim omówieniu tego co się właśnie wydarzyło, oświadczył:
    Pan to jest takim porządnym człowiekiem, szukającym prawdy. Nie to, co ten drugi mecenas, który tylko miesza

    Co się wydarzyło? Klient bardzo pozytywnie ocenił moje starania o jego zwycięstwo, zauważając jednocześnie, że pełnomocnik jego przeciwnika robi, co może, aby zbić wszelkie argumenty.

    Choć niezmiernie spodobała mi się rola poszukiwacza prawdy i obrońcy uciśnionych, nie pozostało mi nic innego, jak wyjaśnić, że każdy z nas robił po prostu swoje.

    I tak jak ja usiłowałem uzyskać korzystny wynik i przekonać sąd, że nasza wersja jest jedyną prawdziwą, tak ów kolega robił to samo.
    I nie zdziwiłbym się, gdyby i on po wyjściu z sali usłyszał o tym, jak dzielnie szuka prawdy.

    A morał z tego płynie, iż dwóch tak wytrwałych poszukiwaczy prawdy w sądzie musi doprowadzić do sprawiedliwego wyroku. Czego wszystkim życzę.

    Instrukcja obsługi adwokata

    Wstęp

    Stało się.

    Choć całe życie unikałeś kłopotów z prawem okazało się, że one same przyszły. Czy to sąd, czy tylko pisma przed rozpoczęciem procesu, myśl, że może warto skorzystać z usług adwokackich zaczyna nieśmiało krążyć w głowie.
    Ale jak zacząć, co to da i po co w ogóle jest adwokat?

    Kto to jest ten adwokat?
    Adwokat to osoba, która zawodowo zajmuje się udzielaniem porad prawnych oraz obroną interesów klienta przed sądami i innymi organami władzy (urzędy, prokuratura itd).
    Adwokat działa po uzyskaniu zlecenia od klienta, na podstawie pełnomocnictwa, które otrzymał.

    Po co mi w ogóle ten adwokat?
    Z tego samego powodu, dla którego ściany mieszkania maluje malarz, samochody naprawia mechanik, a tłumacz przysięgły tłumaczy.
    Można te wszystkie czynności wykonać samemu, ale czasem lepiej zlecić je profesjonaliście, który zajmuje się nimi zawodowo.

    Co może adwokat?
    Z formalnego punktu widzenia adwokat może robić tylko to, co sam klient. Istnieją wprawdzie pewne kategorie czynności, których klient sam wykonać nie może (np. wniesienie skargi kasacyjnej), ale także w tym wypadku adwokat działa tylko na zlecenie klienta i za jego zgodą.

    Co może klient, gdy ma adwokata?
    Reprezentacja czy obrona przez adwokata w niczym nie ogranicza Twoich praw w sądzie. Jeżeli udajecie się razem do sądu, nadal możesz podejmować wszelkie czynności (zadawać pytania świadkom, zgłaszać dowody itd.). Pamiętaj też, że to Ty wiesz najwięcej o własnej sprawie. Twój adwokat wie tylko tyle, ile dowiedział się od Ciebie i ewentualnie od innych osób biorących udział w sprawie.

    Czy mówić wszystko adwokatowi, czy lepiej nie? A jeśli wygada?
    Sposób postępowania w Twojej sprawie zależy od tego, co się wydarzyło. Przygotowanie rozsądnego (i skutecznego) sposobu postępowania jest możliwe tylko wtedy, gdy adwokat wie możliwe dużo o Twojej sprawie. Nawet nieistotne dla Ciebie szczegóły mogą być ważne z prawnego punktu widzenia. Lepiej zatem powiedzieć więcej niż mniej.

    Dotyczy to także tych szczegółów, które są dla Ciebie niekorzystne albo stawiają Cię w złym świetle. Jeżeli adwokat pozna je wcześniej, ma szansę odpowiednio się przygotować i im przeciwdziałać. Jeżeli coś zostanie ujawnione dopiero w sądzie, szanse na skuteczny „kontratak” zdecydowanie maleją.

    Jeżeli czegoś – co było niekorzystne dla Ciebie w sprawie – nie da się wykorzystać na Twoją korzyść – Twój adwokat tego nie zrobi. On działa zawsze na Twoją korzyść. Prawo zabrania nam działać wbrew interesom naszego klienta. „Działanie na korzyść” oznacza też często, iż adwokat jest jedną z naprawdę niewielu osób będących po Twojej stronie.

    Kto za to płaci i ile?
    Wynagrodzenie adwokackie w sprawach, gdzie klient wybiera adwokata samodzielnie nie jest regulowane przepisami. Można się zatem umówić na dowolne kwoty – ile zapłacisz – to zależy od tego, jak skutecznie się targujesz.
    Jeżeli sprawa trafia do sądu i ją wygrywasz, sąd przyznaje dodatkowo zwrot kosztów wynagrodzenia adwokackiego. Kwoty jakie są zwracane wynikają z rozporządzenia Ministra Sprawiedliwości i zależą od rodzaju sprawy.