Addendum

Kilka dni temu zastanawiałem się, czy prawo to sztuka czy rzemiosło. Okazało się, że odpowiedź nadeszła wcześniej, niż mogłem się spodziewać. Oto pan prof. Michał Romanowski, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego w wywiadzie opublikowanym na łamach Rzeczpospolitej stwierdza:

„Prawa nie miałem we krwi. (…) Rozważałem studia matematyczne, medycynę i prawo. Miałem predyspozycje do nauk ścisłych. Byłem nawet laureatem warszawskiej olimpiady matematycznej. W końcu wygrała chęć zgłębienia mechanizmów funkcjonowania świata ludzi.

Moja matematyczka w liceum, gdy dowiedziała się, że wybrałem prawo, stwierdziła, że jestem jej porażką pedagogiczną. Liczyła na to, że wybiorę nauki ścisłe. Ja jednak nigdy nie żałowałem swojego wyboru, choć nie podejrzewałem, że prawo jest tak trudne. Można się jednak nim zachwycić, jeśli dostrzeże się w nim nie instrukcję obsługi, ale sztukę.”

Nie jest zapewne niestety tak, że prof. Romanowski odniósł się do mojego wpisu. Ale to fascynujące, że człowiek o jego wiedzy i umyśle ścisłym znajduje piękno w konstrukcjach prawnych.

Zmiany, zmiany

Od pewnego czasu trwają prace nad zapewnieniem klientom sądów elektronicznego dostępu do akt spraw cywilnych. Zaczęto we Wrocławiu (tamten okręg służy jako poletko doświadczalne dla wszelkich elektronicznych nowinek sądowych), a później rozpoczęto prace w kolejnych województwach i sądach. Te zmiany były wprowadzane równolegle z wdrażaniem tzw. elektronicznego protokołu (po ludzku mówiąc – nagrywaniem rozpraw) i jak się wydaje powoli zmierzają do zamierzonego celu. Wszystkie sądy apelacyjne i okręgowe udostępniają już te dane. Trwają prace w sądach rejonowych (dolnośląskie oczywiście nadal przoduje). Korzystanie z portalu daje nam to nie tylko pewność, że nie „zapomni się” żaden termin, lecz także szybszą informację niż ta uzyskiwana za pośrednictwem pewnego prywatnego operatora pocztowego, któremu nie zawsze wychodzi trudna sztuka doręczania korespondencji sądowej.

Kolejnym krokiem ma być ujawnianie przez sądy treści pism, które zostały złożone przez strony, co pozwoli zupełnie wyeliminować przesyłanie korespondencji pocztą.

Nawet nagrywanie rozpraw – co do którego zgłaszano i zgłasza się nadal szereg zastrzeżeń – moim zdaniem całkiem dobrze wpasowuje się w model elektronicznego udostępniania danych. Już nawet nie wspominając o tym, że mamy odsłuchania w domu – za pośrednictwem internetu tego, co się działo, gdy ktoś nas zastępował. Aplikanci wysyłani na sprawy teraz już naprawdę muszą zacząć się starać (oczywiście tylko ta znikoma liczba, która dotąd tego nie robiła).

Aby nie pozostawać w tyle i my zdecydowaliśmy się na zmiany. Do końca bieżącego miesiąca wdrożamy nowe oprogramowanie do obsługi kancelarii. Dzięki niemu uda się nam zautomatyzować te najbardziej nudne czynności (jak zapewne Państwo się domyślacie, całkiem sporą część czasu zajmuje nam biurokracja i tworzenie tych samych pism, w których zmienia się jedynie nagłówek). Teraz zrzucimy to na komputer i on będzie przypominał, monitorował, tworzył i drukował zmieniając dane. A to nie z powodu wrodzonego lenistwa zespołu i niechęci do pracy. Wprost przeciwnie. Dzięki pozbyciu się znacznej części biurokratycznych obowiązków, będziemy mieć więcej czasu na to, co pokochaliśmy wybierając ten zawód. Na rozwiązywanie Waszych problemów i wygrywanie Waszych spraw.

Dodatkowym bonusem będzie możliwość śledzenia przez internet postępów w Państwa sprawie. Po zalogowaniu się będziecie Państwo widzieć, co się wydarzyło, co napisano, co dostaliśmy i czy to co ktoś opowiada przez telefon, aby na pewno zgadza się z tym, co jest w pismach.

Niecały rok temu pisałem, że zamykając poprzednią jednoosobową działalność gospodarczą, siedziałem w domowych pieleszach, popijając kawę i klikając myszą odpowiednie opcje na stronie internetowej. Teraz chcemy Państwu zaoferować to samo. Czas przyszedł na to, abyście nie tracili Państwo czasu na telefony i dopasowywanie się do naszych godzin pracy, lecz – siedząc w domu, kawiarni czy na wolnym powietrzu – w wolnej chwili mogli sprawdzić postępy i w razie potrzeby dać upust swemu (nie)zadowoleniu. Albo nas pochwalić. Czego sobie i Państwu życzę.

Egzaminy adwokackie

Dzisiaj o godz. 10:00 rozpoczął się kolejny maraton egzaminacyjny dla kandydatów na adwokatów.

Powodzenia wszystkim zdającym!

A najbardziej pewnej Pani aplikant, która często zachodziła za skórę naszym przeciwnikom. A potem przepraszała.

Sztuka czy rzemiosło?

Jakiś czas temu usłyszałem o mistrzu japońskiej kaligrafii panu Tanace. Pan Tanaka utrzymuje się z uczenia kaligrafii, zaś własne prace rozdaje uznając, że płyną one z głębi jego serca i nie może brać za nie pieniędzy. Ta historia głęboko mnie poruszyła. Szacunek pana Tanaki do własnych umiejętności, który nie pozwala wystawiać ich na sprzedaż stał się przyczynkiem do wielu rozmyślań.

Japończycy słyną z doprowadzania do perfekcji wszystkiego. W dziedzinie ogrodnictwa, parzenia herbaty, płatnerstwa, motoryzacji, pisania literek (kaligrafii) i wielu, wielu innych starają się osiągnąć doskonałość.

Od dawna zastanawiam się nad tym, czy można przeprowadzić idealny proces. Przy czym „idealny” oznacza, że wszystko, co się na niego składa, każdy element, na jaki mamy wpływ, został wykonany perfekcyjnie, zaś końcowy efekt został osiągnięty skutecznie i elegancko.

Można się wprawdzie spierać, czy w pracy adwokata jest cokolwiek ze sztuki. Ta praca sprowadza się wszak do tego, aby zaprezentować stanowisko najbardziej korzystne dla klienta. Adwokat nie wybiera strony – to strona wybiera jego. I o ile w procesach cywilnych sporne jest, kto ma rację (a często każda ze stron ma jej trochę), o tyle w procesach karnych adwokat najczęściej jest po tej „złej” stronie. W większości przypadków oskarżony jest winny, a praca sprowadza się do wynegocjowania kary. Może to zatem tylko rzemiosło uprawiane słowem w granicach narzuconych przez obowiązujące przepisy? Przecież adwokat „tylko” pisze, albo mówi. A pisać i mówić umie każdy. Z większym, czy mniejszym sensem, lecz wykrzykiwanie swoich racji nie jest zazwyczaj niczym niezwykłym.

Lecz czy owe proste czynności można doprowadzić do perfekcji? Dążyć do tworzenia idealnych pism (to takie, które zapracowany sędzia przeczyta z przyjemnością, a na końcu dojdzie do wniosku, że nie sposób się nie zgodzić), idealnej strategii procesowej (gdy przewidujemy posunięcia drugiej strony) czy idealnych mów na koniec procesu sądowego (to takie, po których sędzia odracza wydanie wyroku, aby jeszcze raz wszystko przemyśleć)? Czy można – w trakcie dynamicznego procesu sądowego – osiągnąć taką biegłość, aby powiedzieć dokładnie to, co powinno zostać powiedziane? Nie więcej i nie mniej?

Nie chodzi przy tym o postulat stworzenia idealnego świata, w którym sędziowie z idealną wiedzą, wypoczęci i zaangażowani, sprawiedliwie i z wielką mądrością życiową rozstrzygają przedstawione im uczciwie problemy. Chodzi o tu i teraz. Gdy przepracowani sędziowie, obarczeni problemami dnia codziennego, wspomagani przez kiepsko opłacaną służbę administracyjną poświęcają zbyt mało czasu na sprawę, bo ktoś, kto ocenia potrzebę zapewnienia nowych etatów w sądownictwie nie doszedł jeszcze do wniosku, że 1500 spraw na jednego człowieka (tak jest w naszym sądzie) to 5 razy za dużo.

Tak wygląda rzeczywistość. A w niej nasze dążenie do ideału.  Nie wiem, czy udziałem naszej kancelarii będzie uczestnictwo w idealnym procesie. Lecz wkładamy wiele wysiłku w to, aby tak się stało.

 

Dzięki uprzejmości pana Takeshi Nakatani, jedna z prac mistrza Tanaka jest ozdobą naszej kancelarii. Chciałbym w tym miejscu wyrazić swoją wdzięczność za ten wspaniały dar.

Smutna rzeczywistość

http://www.gazetakrakowska.pl/artykul/3738091,komornik-wylicytuje-dzialke-w-stawach-monowskich-ar-ziemi-wyceniono-na-321-zlotych,id,t.html

 

Serial „Obrońcy” w TVP

Cztery pierwsze odcinki  filmów o charakterze  reportażowych  dokumentów pt. „Obrońcy”, wyemitują oddziały regionalne  TVP  w kolejne poniedziałki lutego.

Każdy odcinek poświęcony jest konkretnemu problemowi: ustaleniu ojcostwa, odszkodowaniu za niesłuszne tymczasowe aresztowanie, obrony koniecznej, obrony przed stalkingiem. Opierając się na sprawach, które już zostały prawomocnie zamknięte, prawdziwi adwokaci będą mówić o swojej pracy – z zachowaniem w tajemnicy personaliów klientów. Premiera cyklu w najbliższy poniedziałek, 2 lutego w TVP Regiony o godz. 23.05

Kolejne odcinki:

Poniedziałek 09.02.2015 godz.23.05

Poniedziałek 16.02.2015 godz. 23.05

Poniedziałek 23.02.2015 godz. 23.05

Jeśli macie Państwo ochotę zobaczyć, jak naprawdę wygląda polski proces i sprawa „od środka” – zapraszam do oglądania!

W Bibliotece nawet prawo jest za darmo…

Dzięki uprzejmości Miejskiej Biblioteki Publicznej w Oświęcimiu także w tym roku będziemy rozmawiać z Państwem o prawie, prawach i tym co Państwo możecie zrobić w razie kłopotów.

Będziemy także kontynuować – w każdy 3. wtorek miesiąca po wcześniejszym umówieniu – udzielanie darmowych porad prawnych w siedzibie Biblioteki.

Zapisy telefoniczne w Bibliotecznym Ośrodku Informacji pod nr tel. 33 847 98 04.
Zapraszamy!

Prawnicy w filmach

Doszedłem do wniosku, że pytanie mnie o to, czy oglądam filmy i seriale o prawnikach, to wyróżnienie. Skoro nie ma pytań o oglądanie „Szybkich i Wściekłych” z powodu bycia kierowcą, „Piratów z Karaibów” po wakacjach na Mazurach, a serii o rolniku, który szuka żony, po powrocie z działki pod miastem, to jednak ten zawód musi fascynować.

Tak jak inż. Mamoń – nie przepadam za polskimi serialami o prawnikach. Z jakichś nieznanych mi powodów, scenarzyści do tego stopnia wykoślawiają to, co się naprawdę dzieje w sądzie czy kancelarii, że oglądanie tego jest ponad moje siły. Nie chodzi przy tym o niedokładne przedstawianie procesów sądowych czy pracy adwokata. Chodzi o takie zaakcentowanie pewnych elementów, żeby były i atrakcyjne dla widza i mniej więcej zgodne z rzeczywistością. Tego nie ma. A dziwi mnie to o tyle, że sala sądowa jest niczym teatr z – nader często – „tym dobrym” i „tym złym”, emocjami, pieniędzmi, seksem, walką interesów. Niektóre sprawy to gotowy scenariusz. I to z dowolnego gatunku.

Pewien fragment naszej pracy zawodowej świetnie pokazuje film „Sędzia” (The Judge), gdy syn-adwokat, walczy z ojcem-sędzią-oskarżonym (którego broni) m.in. o to, czy może ujawnić fakty przemawiające na jego korzyść w procesie o zabójstwo, gdy jednocześnie te same fakty mogą rzucić się cieniem na ocenę wcześniejszego życia i kryształowy wizerunek klienta. Co ważniejsze – domniemany wstyd czy życie na wolności? Wygrana tu i teraz, czy konsekwencje tej wygranej.

Kilka recenzji tego filmu, skupiało się na tym, że „to już było”. Walka ojca z synem, typy postaci, gra Roberta Downey’a Jr itd. Może i tak. Mnie jednak zapadły w pamięć dwa fragmenty. Po pierwsze walka pomiędzy obrońcą, który chce uchronić klienta od wieloletniego skazania czy kary śmierci (ostatecznie to USA), a klientem, który woli zginąć, niż żyć w niesławie po przekreśleniu jego dorobku. A po drugie, emocjonalna reakcja jednego z adwokatów na błędy popełniane przez drugiego. Schemat „uczciwy, poczciwy, niezbyt doświadczony adwokat z małego miasta” kontra „zły, skuteczny cynik z wielkiej kancelarii” został tym zaburzony. Bo Hanka Palmera denerwuje to, że jego ojciec jest źle broniony. Że praca obrońcy jest źle wykonywana. Że zadawane są złe pytania. Można się w tym doszukiwać troski o ojca (pomimo manifestowanej nienawiści), szukania przebaczenia, czy innych typowych wyjaśnień. Lecz ja tam widzę, złość z powodu złego wykonywania pracy prawnika. Skąd taki wniosek? Bo mam tak samo. I inne koleżanki i koledzy po fachu, którzy wyróżniają się w tym zawodzie, też. Wiele razy słyszałem głosy oburzenia czy poirytowania, nawet gdy to nie dotyczyło sprawy opowiadającego. A chodziło „tylko” o to, że coś, co można było zrobić dobrze – nie zostało tak zrobione. Zdaje się, że to cecha ludzi, którzy żyją tym, co robią. I którzy osiągają sukces. Bo to Ci sami ludzie.

Przyszedł Nowy Rok

Z okazji nadejścia Nowego Roku:

Pojęcie „rok kalendarzowy” zostało użyte w ustawach i rozporządzeniach ok. 122o razy.

Pojęcie to nie zostało zdefiniowane żadnym aktem prawnym, tzn. że nie istnieje przepis stanowiący, że rok kalendarzowy w Polsce trwa od stycznia do grudnia. (Z tego zapewne powodu Sąd Okręgowy w Bydgoszczy uznał dwa lata temu, że rok kalendarzowy w Polsce trwa od kwietnia do marca. Wybieram się tam na sylwestra z końcem marca).

Pomimo tego – z kompletnie niezrozumiałych dla prawników powodów – cała Polska świętuje nadejście Nowego Roku w tym samym czasie.

Szczęśliwego Nowego Roku!

Szkolenia z bezpiecznej jazdy samochodem

Kilka lat temu usłyszałem o japońskim słowie kaizen (カイゼン). Opisuje się nim filozofię biznesową – stosowaną m.in. przez Toyotę – której celem jest nieustanna poprawa. Począwszy od drobiazgów typu ustawienie zszywacza na biurku, aż po sposób opracowywania strategii procesowych.

Od początku rozwoju kancelarii staram się stosować tę filozofię i zarażać nią współpracowników. Z każdym dniem zdobywamy więcej doświadczenia, a każde doświadczenie jest okazją do poprawy sposobu naszej pracy, i to w odniesieniu do każdego elementu.

Prowadzimy sprawy w całej Polsce. Wiąże się to z koniecznością wyjazdów, a samochody są wykorzystywane zdecydowanie ponad przeciętną krajową. Stąd pomysł, aby poprawić nasze umiejętności jazdy. Na początku stycznia silna (i głównie żeńska) reprezentacja naszego zespołu zostanie przeszkolona w Szkole Jazdy Subaru. Bo dojazd do klienta czy sądu jest częścią naszej pracy. I ten element też musi być wykonywane w najlepszy możliwy sposób.