Nie dla biedaka kancelaria…

W wywiadzie udzielonym przez pana ministra Kozdronia Rzeczpospolitej (opublikowany w internecie 5.07.2015r) znalazł się poniższy fragment:

„Adwokatom bardzo zależało na tym, by porad udzielać w kancelariach. Ministerstwo się na to nie zgodziło. Dlaczego?
Byłoby to złe rozwiązanie z powodu braku transparentności – która porada jest płatna, a która nie. Osoba przychodząca po bezpłatną poradę musi wiedzieć, że nikt od niej nie weźmie ani złotówki.”
Ponieważ jestem wielkim zwolennikiem pomysłu NRA, aby porady były udzielane w zainteresowanych tym kancelariach od pewnego czasu usiłuję znaleźć uzasadnienie dla niechęci do tego pomysłu.
Niestety pomimo tego, że – jak wynika z relacji zamieszczonych w Pokoju Adwokackim – mec. Dębowski – w imieniu NRA – co najmniej dwukrotnie wspominał o tym na posiedzeniach komisji (wcześniej możliwość taką wskazał także mec. Zwara w Rzeczpospolitej) – posłowie się temu sprzeciwili.
Wyjaśnienie tego stanowiska wyłożone przez min. Kozdronia niestety niczego nie klaruje. Pan minister nie wyjaśnił, skąd tysiące osób, którym jest udzielana bezpłatna pomoc na etapie sądowym wiedzą, że nie muszą za nią płacić. I to niezależnie od tego, czy są to osoby „znane organom ścigania” (jak eufemistycznie nazywa je policja), czy ktoś, kto incydentalnie znalazł się w kręgu zainteresowania naszych dzielnych śledczych. A nawet jeśli ktoś tego nie rozumie – pyta (choć to wyjątki).

Dlaczego zatem sądzi pan minister, że osoba zainteresowana uzyskaniem bezpłatnej porady i spełniająca warunki do jej uzyskania nie zrozumie tego prostego faktu, że porada jest dla niej za darmo? Skąd przeświadczenie, że niecny adwokat z pewnością marzy o tym, aby oszukać biedną emerytkę?
Stanowisko posłów jest tym bardziej dziwne, że to kancelarie są najlepiej przystosowane do obsługi. Tam są programy prawnicze, literatura, wzory, poprzednie pisma w podobnych sprawach. Chyba, że zdaniem panów posłów kancelaria to wyłącznie jeden mecenas i jego laptop.

Śmiem twierdzić, że przyjęte przez posłów rozwiązanie będzie miało inny skutek niż transparentność. Będzie to raczej wyraźnym sygnałem, że ci, którzy mają pieniądze chodzą do kancelarii, a ci „biedni” chodzą do jakichś wyznaczonych lokali. Czy to nie jest podkreślanie nierówności? Korzystanie przez dowolną osobę z bezpłatnej pomocy prawnej na etapie sądowym oznacza dla klienta dokładnie to samo co samodzielnie wynajęcie prawnika. Spotkania w kancelarii, wspólna obecność na sali sądowej itd.

Sądziłem do tej pory, że wspomaganie osób biedniejszych ma na celu zaoferowanie im takich samych usług i na takim samym poziomie jak osobom, które mogą sobie na to pozwolić. Adwokat pomaga w kłopotach. O kłopotach dobrze rozmawia się na miękkich fotelach w kancelarii, przy kawie czy herbacie (choć latem zimna woda wygrywa). Tak, żeby klient mógł się odprężyć, uspokoić, opowiedzieć o tym, co ważne i przede wszystkim poczuć, że ktoś jest po jego stronie i chce mu pomóc.

To zaproponowali adwokaci. Lecz rząd i posłowie uznali widocznie, że biedota nie powinna pałętać się po kancelariach. Że wystarczy ich posadzić w pustym pokoju z krzesłem, biurkiem i komputerem. I niech się cieszą, że tam są.

Długi weekend

W dniu 4 czerwca kancelaria będzie nieczynna.
Zamiast udawać, że pracujemy i myśleć o nadchodzącym weekendzie, będziemy korzystać z weekendu, myśląc o pracy.

Do zobaczenia!

Walka ze stresem

Wprawdzie nie pamiętam, kiedy ostatni raz wyszedłem – po kontakcie z przyrodą – zabłocony i mokry od stóp do głów, lecz – jak się wydaje – szkolenie „antystresowe” było ze wszech miar udane:
Okazuje się, że nawet spory doktrynalne mogą być szybko rozstrzygnięte, gdy tylko jeden uczestnik trzyma broń w ręce.

Kto udziela bezpłatnych porad w Oświęcimiu?

Poniżej lista adwokatów udzielających w Oświęcimiu bezpłatnych porad już za tydzień (25.04):

  1. adw. Rafał Bieniek, ul. Mały Rynek 9
  2. adw. Marcin Surowiec, ul. Mały Rynek 9/1
  3. adw. Barbara Zielińska, ul. Rynek Główny 12
  4. apl. adw. Justyna Graca, ul. Rynek Główny 15

Zapraszamy!

Nowy adwokat

Jak donoszą źródła w krakowskiej Radzie Adwokackiej niejaka Justyna Węgrzynowicz-Cichońska pomyślnie zdała egzamin zawodowy i dołącza do polskiej Adwokatury.

Gratulujemy nowej pani mecenas!

Ech ta Agata i ten jej facet…

Zdaje się, że mec. Agata Przybysz jest niewyczerpanym źródłem inspiracji. Choć ten wpis ma na celu także krótkie usprawiedliwienie się przed tymi z Państwa, których w przeszłości zniechęciliśmy do korzystania z naszych usług z uwagi na potencjalny konflikt interesów. Agata Przybysz i Marek Dębski są adwokatami. Są też parą. Mieszkają razem. Nawet kodeks karny uznaje ich za osoby najbliższe. (Istnieje wprawdzie teoria, że związek dwóch prawników nie może się udać, ponieważ wzajemna rywalizacja go zniszczy, ale może to nastąpi dopiero pod koniec sezonu).

Zgodnie z treścią § 22 pkt d) Kodeksu etyki adwokackiej: „adwokatowi nie wolno podjąć się prowadzenia sprawy ani udzielić pomocy prawnej, jeżeli zawodowy pełnomocnik będący dla niego osobą najbliższą prowadzi sprawę lub udzielił już pomocy prawnej stronie przeciwnej w tej samej sprawie lub w sprawie z nią związanej.”

Więc drodzy Państwo. Gdy mówię, że nie wezmę sprawy, ponieważ moja lepsza połówka była zaangażowana po drugiej stronie, to nie dlatego, że nie chcę. To dlatego, że nie mogę. A nie mogę dlatego, że nie chcemy, abyście się zastanawiali, czy nie jest przypadkiem tak, że wziąłem pieniądze od Was, a tak naprawdę robię, co mogę, aby to przegrać, bo przecież żona po drugiej stronie… I nie zależy to od poinformowania klienta o owym konflikcie interesów. Choć czasem wygodniej byłoby załatwić sprawę w ścianach kancelarii i choć czasem obie strony się na to zgadzają. Nie wolno i już. Parafrazując Emmę Wiklund z którejś części filmu Taxi: „Zasady etyki są czymś, czego się przestrzega, a nie czymś, z czym się dyskutuje”.

Zaufanie pomiędzy klientem a adwokatem jest tak ważne, że jego brak nakazuje nam wypowiedzieć pełnomocnictwo (§ 51 kodeksu etyki adwokackiej) i to bez dłuższego zastanawiania się. Spory prawne wiążą się z emocjami, pieniędzmi (i nierzadko seksem), więc mądrzy ludzie, którzy dawno temu wymyślali jak chronić klientów, doszli do wniosku, że od tych trosk należy odjąć zamartwianie się klienta o to, czy jego pełnomocnik nie gra na rzecz drugiej strony.

PS. Za tekst „nie możesz wnieść apelacji, nie masz nowych dowodów”, ten, kto konsultuje ten serial pod względem prawnym powinien stracić pracę. Ale wyjaśnianie dlaczego, byłoby nudne – więc poprzestanę na tym krótkim wyrażeniu oburzenia.

PS. 2. Tekst „nie możesz wnieść apelacji, nie przekonasz sędziów, że źle wszystko zrozumieli”, brzmi równie dramatycznie, a jest zgodny z realizmem. Przepraszam, że drążę, ale wciąż twierdzę, że da się zrobić w polskich warunkach dynamiczny serial o prawnikach, który nie będzie roił się od błędów merytorycznych.

Szkolenie zawodowe na nasz sposób

Rozpoznanie wszelkich okoliczności, przygotowanie strategii, przewidzenie ruchów przeciwnika, dostosowanie do nich własnego zachowania, kalkulacja ryzyka, umiejętność podejmowania szybkich decyzji w celu osiągnięcia założonego celu. To właściwie opis naszego działania w zleconych nam sprawach.

Ale – jak pisałem wcześniej – chcemy być coraz lepsi. Potrzebne są zatem ćwiczenia, analizy ćwiczeń, wyciąganie wniosków.

Dlatego postanowiliśmy wybrać się na paintball. Zobaczymy, jak nam wyjdzie podejmowanie decyzji, przy świszczących nad głowami kulkach i świadomości, że całkiem sprytni przeciwnicy marzą o wygranej. Właściwie nie różni się to od specjalnie od spotkania na sali sądowej. Więc zrobimy z tego szkolenie. Na nasz sposób.

Co dają nam politycy?

Powszechne jest narzekanie na polityków (nie jest to zresztą polska polityka), że wspomnę choćby piosenkę. Albo .

Lecz czasem i politycy powiedzą coś, co znajduje odzwierciedlenie w życiu (a więc i na salach sądowych). Oto kilka dni temu, gdy sąd dopytywał pewną panią, jakże to mogła zapłacić komuś kilka tysięcy złotych, nie biorąc za to pokwitowania – rzucił: „proszę pani, na gębę to można sobie krem nałożyć, a nie operacje finansowe przeprowadzać”.

Prokurator zgłupiała, ja jeszcze bardziej – bo ów sędzia jest człowiekiem nadzwyczaj spokojnym i stonowanym. Sędzia zaś widząc nasze zdumienie wyjaśnił: „proszę państwa, proszę się nie gorszyć. Ja tylko zacytowałem pana marszałka Sejmu – Radosława Sikorskiego. Sam słyszałem, że tak powiedział i bardzo mi się spodobało”.

I tak to politycy ubogacają nam posiedzenia sądowe.

Dzień bezpłatnych porad adwokackich – 25 kwietnia

Jak co roku zapraszamy wszystkich Państwa na dzień bezpłatnych porad adwokackich.

W tym roku udzielamy porad w sobotę, 25 kwietnia w godzinach 9:00 – 15:00.

Kawa będzie zaparzona, herbata gorąca, a woda lodowato zimna.

Nawet jeśli Państwo uważacie, że w Waszej sytuacji nie ma wyjścia – i tak nie zaszkodzi zapytać. Bo może jest.

Zapraszamy!

 

Odpowiadając na ewentualne wątpliwości – dzień bezpłatnych porad w całej Polsce odbędzie się 18 kwietnia. Z przyczyn organizacyjnych dziekan naszej Izby przesunął termin tego wydarzenia o tydzień (dotyczy to Bielskiej Izby). Co w praktyce oznacza, że – gdyby po wyjściu tydzień wcześniej – pozostały wątpliwości – nadal można je bezpłatnie rozwiać.

Jak Justyna dziecko porywała

Tak, proszę Państwa. Dzisiaj o ostatnim „Prawie Agaty”. Ponieważ dowiedziałem się, że ostatni serial był przełomowy, musiałem go obejrzeć. Obejrzałem i się zmartwiłem. To moje zmartwienie wzięło się z tego, że ten odcinek istotnie wprowadzał w błąd. I pal sześć, że:

  • w głosowaniu nad wyrokiem sędzia głosuje ostatnia, a nie pierwsza,
  • Agata nie mogła mieć w domu testamentu, bo ten musiał być w sądzie, skoro była sprawa spadkowa,
  • skoro zachowek wyniósł 5 tys zł, to wartość spadku wynosiła 30 tys. zł, a udział przyrodniego syna – 10 tys. (nie wiadomo, skąd się wzięło 200 tys.)

To wszystko drobiazgi.

Jednym z dwu głównych wątków była zgoda (a raczej jej brak) Bartka na wyjazd Justyny z dzieckiem za granicę. Matka dziecka w sprawie o wydanie paszportu, wobec braku zgody ojca wystąpiła o ograniczenie mu praw rodzicielskich (powinno być „władzy rodzicielskiej”, lecz może w Warszawie mówią inaczej). Cały odcinek trwała batalia, czy ograniczać, czy nie. Zmartwiłem się, bo to co pokazano w serialu nie ma kompletnie żadnego przełożenia na obowiązujące przepisy.

Po pierwsze dlatego, że w przypadku rodziców, którzy nie mieszkają razem ograniczenie władzy temu, u którego dziecko stale nie przebywa jest regułą.

Po drugie dlatego, że zgoda na paszport nie jest równa zgodzie na stały wyjazd za granicę.

A po trzecie i najważniejsze, ponieważ, nawet jeżeli Bartek miałby ograniczoną władzę rodzicielską, to i tak zachowuje prawo decydowania o miejscu stałego pobytu dziecka (w przypadku, gdyby Justyna wyjechała z kraju bez jego zgody – istnieją przepisy pozwalające na przymusowy szybki powrót dziecka do kraju). Matka musiałaby wystąpić o pozbawienie go władzy rodzicielskiej, a to w przypadku ojca, zachowującego się jak serialowy Bartek jest prawie niemożliwe.

„Prawo Agaty” to popularny serial (a adwokat, którego się lubi to w ogóle ewenement – dzięki Agnieszko Dygant) i obawiam się, że propagowanie tezy, że „ograniczenie praw rodzicielskich” = „brak prawa decydowania o istotnych sprawach dziecka” wyrządzi sporo szkód i doprowadzi do wielu niepotrzebnych sporów. Obym się mylił.